Wielobój o zdrowie

11-letni Gabriel Szyttenholm pomimo, że urodził się z mózgowym porażeniem dziecięcym uprawia triatlon, który łączy trzy dyscypliny sportu – pływanie, bieganie i jazdę na rowerze. Bierze udział w wielu zawodach, dumnie prezentując logotyp Fundacji. Dla niego i kibicującej mu rodziny nie ma znaczenia zwycięstwo, a sam fakt, że wraz z innymi – pełnosprawnymi sportowcami – dociera do mety.

Monika Sadowa: Jak się Państwo dowiedzieli o chorobie dziecka i jakie emocje temu towarzyszyły

  • Aleksandra Szyttenholm: Rozpoznanie choroby u Gabrysia przyszło dość późno. Do dziś nie wiemy czy był to wylew okołoporodowy, czy jakaś inna przyczyna. Do szóstego miesiąca życia pediatra nie zauważył nic niepokojącego. Sami wymusiliśmy skierowanie do neurologa bowiem zauważyliśmy, że synek wszystko chwyta tylko lewą rączką. Gdy trafiliśmy do Poradni Neurologicznej Gabryś miał już roczek. Po zaledwie minucie obserwacji pani doktor powiedziała nam, że synek ma dziecięce porażenie mózgowe i nie wiadomo czy będzie chodził i mówił. Lekarka nie podpowiedziała nam jednak co mamy robić. Całkowicie zdezorientowani staliśmy na korytarzu szpitala dziecięcego z płaczącym Gabim na ręku. W życiu nie czułem się tak bezradny.

Poszliśmy do innego neurologa, który potwierdził diagnozę. I tak zaczęła się nasza walka o to, aby Gabryś stał się sprawny umysłowo i fizycznie. Dziś jest uśmiechniętym i pogodnym chłopcem, który dzielnie pokonuje trudności pojawiające się na jego drodze.

Czy sport miał być metodą rehabilitacji dla Gabrysia?

Oliwer Szyttenholm: Tak, chociaż na początku nie było to takie oczywiste. Rozpoczęliśmy intensywną rehabilitację, do której nasz synek z biegiem czasu nabrał niechęci. Zaczęliśmy się zastanawiać – czemu nie zaszczepić naszemu dziecku zamiłowania do jakiejś dyscypliny sportu, która zastąpiłaby przymusową rehabilitację? Potrzebne było zajęcie, przy którym mógłby się realizować, rozwijać, konkurować z innymi, stawiać sobie nowe cele. Nie oczekiwaliśmy, by stał się mistrzem świata, wystarczyło, że polubi aktywność i stanie się ona dla niego pasją. Myślę, że to zadziałało.

Utwierdzamy się w tym przekonaniu, gdy słyszymy z żoną jak nauczycielka wychowania fizycznego stawia syna za wzór do naśladowania lub jak sportowcy, którzy śledzą Gabrysia na Facebooku mówią nam, że dodaje im sił do treningów i motywuje na zawodach. Gabryś mówi, że chciałby być przykładem dla innych niepełnosprawnych i pokazać im, że najczęściej ograniczenia tkwią tylko w naszej głowie.

Kiedy rozpoczęła się przygoda ze sportem i udziałem w zawodach?

Aleksandra Szyttenholm: Gabryś swoją przygodę ze sportem rozpoczął w wieku pięciu lat od karate. Czemu karate? Tak do końca nie wiemy. Może dlatego, że zajęcia w grupie, że uczy samodyscypliny, samoobrony, ale przede wszystkim dlatego, że zgodził się na to prowadzący, który jednak musiał trochę więcej czasu i uwagi poświęcić Gabrysiowi. Po roku doszedł basen. Na początku była to czysta zabawa i oswajanie się z wodą. Teraz Gabryś reprezentuje szkołę i Klub Start Bydgoszcz w ogólnopolskich zawodach. Już czwarty sezon startuje w zawodach pływackich, a od dwóch lat startuje w rożnego rodzaju konkurencjach biegowych i triathlonowych. Poza rehabilitacją i basenem sami trochę biegamy i jeździmy na rowerach całą rodziną. Można powiedzieć, że sport towarzyszy nam na co dzień, to taki styl życia.

Czy cała rodzina towarzyszy chłopcu na zawodach?

Aleksandra Szyttenholm: Traktujemy zawody, w których uczestniczy Gabryś niemal jak święto. Najczęściej wyjeżdżamy na nie całą rodziną, czyli we czwórkę. Czasami dołączają do nas dziadkowie.

Triathlon jest bardzo trudną i wymagającą dyscypliną. Dlaczego właśnie nim zajął się Gabryś?

Oliwer Szyttenholm: Triathlon obecnie zawładnął naszym domem, wszystko kręci się wokół treningów i startów. Przygoda z tą dyscypliną rozpoczęła się w chwili, gdy Gabi stracił chęci do rehabilitacji. Szukaliśmy dla niego alternatywy, która mogłaby zastąpić chociaż do pewnego stopnia rehabilitację. Pomyślałem, że sam powinienem stać się dla niego przykładem i motywacją. Chciałem, żeby wziął dobry przykład z taty. Wybrałem triathlon, bo to sport, który wymaga konsekwencji w treningach. Składa się z trzech dyscyplin, więc trzeba codziennie trenować, podobnie jak Gabi powinien się rehabilitować. Na początku stawiałem sobie za cel samo ukończenie triathlonu, ale już po pierwszych zawodach, gdy poczułem emocje i przypływ adrenaliny, chciałem więcej.

Towarzyszą temu uczucia trudne do opisania. Gdy przekracza się metę po przepłynięciu 3,8 kilometra, po czym jedzie się rowerem 180 kilometrów i na koniec walczy w maratońskim 42 kilometrowym biegu, to ma się poczucie swojej wyjątkowości. To właśnie dzięki Gabrysiowi mam nową pasję i zaraziłem nią resztę rodziny.

Teraz sam Gabo próbuje swoich sil w triathlonach dla dzieci i nawet moja sześcioletnia córka ukończyła w tym roku takie zawody. Żona też zaczęła trenować i planuje start w przyszłym roku.

Gabi w tym sezonie startuje w barwach Fundacji. W jakich imprezach wziął już udział?

Oliwer Szyttenholm: Gabi na strojach startowych z dumą prezentuje logo Fundacji Dzieciom, której jest podopiecznym. Dla niego największym sukcesem jest samo ukończenie zawodów, a trzeba podkreślić, że startuje z dziećmi pełnosprawnymi. Jego przygoda rozpoczęła się na imprezie, podczas której miał do przepłynięcia 100 metrów, 1,5 kilometra do przejechania na rowerze i 400 metrów do przebiegnięcia w pełnym słońcu.

Gabryś odnosi duże sukcesy na zawodach dzieci niepełnosprawnych. Ma na swoim koncie kilka medali z Mistrzostw Polski w pływaniu osób niepełnosprawnych i medale z zawodów lekkoatletycznych na szkolnych zawodach.

W tym sezonie wziął udział między innymi w ENEA JUNIOR POZNAŃ TRIATHLON, największej tego rodzaju imprezie dla dzieci w Europie, ENEA Bydgoszcz TRI-FUN KIDS w Bydgoszczy, największych zawodach triathlonowych w Polsce. Mimo trudnych warunków atmosferycznych (startujące dzieci walczyły z uciążliwym wiatrem i deszczem) i pomimo chwil zwątpienia, Gabo dojechał do mety. Publiczność skandowała imię naszego syna – Gabo, Gabo, Gabo! Byliśmy z niego bardzo dumni.

Aleksandra Szyttenholm: 

Dla nas najważniejsze jest, że nasz syn dobrze się bawi, pokonuje własne słabości i poprzez sport się rehabilituje, z powodzeniem rywalizując z pełnosprawnymi zawodnikami.